Zastanawiamy się, dlaczego ludzie traktują nas źle, dlaczego czujemy się gorsi, albo zobowiązani robić coś, czego wcale nie chcemy, czy też to, co nie leży w naszych kompetencjach. Odpowiedź jest prosta, bo sobie na to pozwalamy.
Trudno ocenić czy wynika to z wychowania, kompleksów, czy innych naszych bolączek. Jedno jest pewne, ludzie traktują nas tak, jak chcemy być traktowani, albo jak pozwalamy siebie traktować.
Większość osób obecnie zatrudnianych w sądach na stanowiskach urzędniczych to osoby z wyższym wykształceniem. Przychodzą do sądu i są zaskoczone tym, że jest grupa osób, która wydaje polecenia typu: „zrób kawę”, „przynieś mi akta”, „zapomniałam, przynieś mi”, „weź mi wodę na salę”, „gdzie moja toga” i grupa, która bez słowa sprzeciwu wykonuje te polecenia. Wtedy pojawiają się pytania typu: o co chodzi? Jestem gorszy? Dlaczego mam to robić?, jakby sięgnięcie po akta stanowiło ogromny wysiłek i trudno było wyciągnąć je szafy. Robią to starsze koleżanki to pewnie i ja muszę. Po jakimś czasie okazuje się, że nie ma żadnych konkretnych powodów, dla których wykonuję te czynności. Moim pracodawcą jest dyrektor, a pracodawcą tamtych ludzi – prezes.
Oczywiście nie można generalizować, bo nie wszyscy wysługują się innymi, ale bywa tak, że (czas nazwać tę grupę zawodową po imieniu) sędziowie traktują współpracujących z nimi urzędników niczym ludzi gorszej kategorii. Mamy do czynienia z przedziwnymi sytuacjami np. przychodzi sędzia do pokoju i mówi „potrzebny mi terminarz”, nieważne, że kobiety, które tam siedzą, są mniej więcej w tym samym wieku co sędzia, albo 20 lat starsze. Nagle zrywa się jedna czy druga pani i biegnie do pokoju obok, na salę rozpraw lub na drugi koniec korytarza, żeby przynieść terminarz, który zupełnie nie jest jej potrzebny i tylko przeszkadza jej w wykonywaniu czynności, za które jest rozliczana, jakby sędzia sam nie mógł się pofatygować. Inna sytuacja, kiedy sędzia zapomni czegoś na salę rozpraw i wysyła po to coś protokolanta. Nie można tu zapominać o sytuacjach, kiedy sędzia mówi do protokolanta: „przynieś mi akta na jutrzejsze posiedzenie”, w normalnej sytuacji taki sekretarz czy protokolant powinien powiedzieć: „to sobie weź, są w szafie na półce”, ale po prostu się boi? W innej sytuacji, jeden z urzędników wypisuje się i wychodzi do sklepu, a sędzia składa zamówienie. Nikt pewnie nie miałby nic przeciwko i z przyjemnością kupił sędziemu to, o co poprosił, bo to ludzkie, dziś „Ja” jutro „Ty”, gdyby nie fakt, że jak sędzia wychodzi, to się wręcz wymyka, zresztą zupełnie nie wiadomo po co, bo przecież i tak nikt nie śmiałby poprosić sędziego o kupienie zwykłej malutkiej bułki. Zdarzyła się i taka sytuacja, że starszy pan zwrócił uwagę sędziemu – nie wiedząc, że to sędzia – że to nieładnie, że kobieta, na dodatek w ciąży, dźwiga te księgi (miał na myśli akta), a mężczyzna idzie obok. Kolejny przykład to kiedy przychodzą do sędziego goście, a on przychodzi i mówi: „zróbcie pani/panu kawę”. Wtedy należałoby odpowiedzieć: „a ta pani to do mnie przyszła?” albo: „ok pomogę Ci, a gdzie jest kawa?”.
Niesamowite w tym wszystkim jest to, że tych przykładów można by mnożyć, że mamy do czynienia z kuriozum sytuacyjnym, gdzie ludzie decydujący o życiu innych, sami niejednokrotnie nie potrafią się zachować, odnoszą się do ludzi, z którymi współpracują z pogardą i w sposób co najmniej nieodpowiedni, a tym bardziej niegodny sprawowanego urzędu. Nie znoszą sprzeciwu. Kiedy odpowiesz im: „zaraz, jestem zajęty/a” można usłyszeć: „ale ja jestem sędzią i musisz mnie słuchać” albo następuje tzw. obraza szanownego majestatu sędziego. Dlaczego ludzie dają się tak traktować? Podobno się boją, ale czego się boją? Boją się dbać o własną godność? Boją się pokazać, że też są ludźmi? Boją się powiedzieć: „słuchaj, jestem tu takim samym pracownikiem tylko na innym stanowisku, a to rozróżnia nasze wynagrodzenia”. Nie wiadomo skąd ta służalczość i brak poczucia własnej wartości, skąd zgoda na takie traktowanie?
Pewne jest, że tak nie powinno być i miejmy nadzieję, że ludzie tak postępujący, będą odchodzić z urzędu jak koszmary senne, a na ich miejsce do grona sędziów będą przystępować wspaniali ludzie szanujący drugiego człowieka i nietraktujący ich jak zło konieczne, albo że tak jak oni oceniają urzędników, tak przyjdzie kiedyś ankieta oceny sędziego i wtedy każdy będzie miał sposobność się wypowiedzieć.
Na szacunek trzeba sobie zapracować, a nie go wymuszać.